Piorun przyczyną szkody transportowej

Piorun przyczyną szkody transportowej

Na początku września 2019 branżę transportową i ubezpieczeniową zelektryzowała informacja, że na Podkarpaciu doszło do nietypowej szkody. W cysternę przewożącą płynny asfalt uderzył piorun. Najstarsi właściciele i prezesi firm transportowych nie pamiętali podobnego przypadku. Górale też nie.

Zestaw osunął się z dość wysokiego nasypu do rzeki i zapalił. Mamy tu dwa osobne wątki – szkoda w pojeździe i szkoda w ładunku, przy czym omówienia wart jest tylko ten drugi temat. Jeśli chodzi o szkodę w pojeździe to uderzenie pioruna mieści się w zakresie ubezpieczenia autocasco i tyle.

Bardziej skomplikowana jest sprawa z przewożonym asfaltem. Towar w transporcie można ubezpieczyć za pomocą cargo (i tak powinno się to robić) lub posiłkować się protezą, jaką jest OC przewoźnika drogowego i tego rozwiązania co do zasady nie polecamy. Dlaczego nie?

Otóż przewóz ten miał charakter międzynarodowy. Zgodnie z art. 17 par. 1 i 2 Konwencji CMR:

1. Przewoźnik odpowiada za całkowite lub częściowe zaginięcie towaru lub za jego uszkodzenie, które nastąpi w czasie między przyjęciem towaru a jego wydaniem, jak również za opóźnienie dostawy.
2. Przewoźnik jest zwolniony od tej odpowiedzialności, jeżeli zaginięcie, uszkodzenie lub opóźnienie spowodowane zostało winą osoby uprawnionej, jej zleceniem nie wynikającym z winy przewoźnika, wadą własną towaru lub okolicznościami, których przewoźnik nie mógł uniknąć i których następstwom nie mógł zapobiec.

Przepisy prawa przewozowego regulują to niemal identycznie.

Jak widać, przewoźnik drogowy odpowiada za szkodę w ładunku, chyba że udowodni, że wystąpiła któraś z okoliczności egzoneracyjnych, która uwalnia go od odpowiedzialności.

A jak to wygląda w przypadku naszego przewoźnika? W tym przypadku w grę wchodzić mogą tylko wspomniane powyżej “okoliczności, których przewoźnik nie mógł uniknąć i których następstwom nie mógł zapobiec”, czyli siła wyższa.

Nie ma żadnej oficjalnej definicji tego pojęcia, należy więc posiłkować się orzecznictwem sądowym, które stwierdza, że siła wyższa to zjawisko:

  • niezależne od poszkodowanego,
  • pochodzące z zewnątrz,
  • nadzwyczajne,
  • nagłe,
  • nieprzezwyciężalne, którego przy dochowaniu najwyższej staranności nie dało się uniknąć.

Czy przewoźnik mógł uniknąć uderzenia pioruna? Czy dochował najwyższej staranności?

W świetle orzeczeń sądów i to nie tylko polskich wiadomo, że przewoźnik przy planowaniu przewozu powinien sprawdzić prognozę pogody. Jeśli wskazuje ona na możliwość wystąpienia szkody, należy to uwzględnić na etapie planowania, a w skrajnym przypadku wstrzymać transport. Holenderski sąd stwierdził niedawno, że przewoźnik, który zbagatelizował ostrzeżenia o silnych podmuchach wiatru odpowiada za szkodę w ładunku, która powstała wskutek wywrócenia się zestawu pojazdów. Sąd stwierdził, że przewoźnik może powołać się na działanie siły wyższej (a więc bronić się) jedynie wówczas, gdy udowodni, że podjął absolutnie wszelkie środki w celu zapobieżenia powstania szkody, których można oczekiwać od rozsądnego przewoźnika, jednak pomimo tych do działań szkody jednak doszło.

W omawianej tu sprawie wciąż brakuje wielu istotnych danych, np. wydano jakieś ostrzeżenia pogodowe, czy przewoźnik znał prognozę pogody, a jeśli tak, to czy konsultował to z załadowcą, bo powinien tak zrobić. Nie wiadomo także, czy próbował podejmować jakieś kroki mające na celu uniknięcie szkody, a jeśli tak, to jakie. Jest jeszcze zbyt wcześnie, by wyrokować w tej sprawie.

Dwie sprawy są pewne:

  • że potencjalnie przewoźnik może zostać zaangażowany w szkodę,
  • i że jedynie ubezpieczenie cargo jest w stanie uwolnić załadowcę od niepewności, czy otrzyma odszkodowanie, czy nie.